Translate

piątek, 29 maja 2015

Kołyska nr 2

Witam
Bardzo dziękuję za urodzinowe serdeczności :-) Baterie moje i aparatu naładowane więc mogę Was nadal zamęczać moją radosną twórczością i nie tylko moją. Ale po kolei...
Jeszcze przed naszym weselem, koleżanka mojej córki, przeglądając mojego bloga, poprosiła o wykonanie wózeczka lub kołyski z papierowej wikliny, bo też wybierała się na wesele. Aga zasugerowała jej, że jeśli wybierze kołyskę, to może się zgodzę, bo z kołyską jest mniej roboty. Nie bardzo mi się chciało, bo termin zbiegał się prawie z naszą imprezą i głowę miałam już zajętą innymi sprawami, ale się sprężyłam i zrobiłam ją jeszcze początkiem maja, tylko nie miałam czasu jej już tutaj pokazać, więc dziś nadrabiam zaległości.

 Kołyska miała być taka sama jak ta poprzednia (KLIK), tylko z małym akcentem różowego koloru na podusi.





Ta wersja różni się nieco od poprzedniej, a mianowicie wstążka na boku kołyski została upięta w falbanki i na baldachimie jest inna tasiemka. Reszta bez zmian.

A teraz pokażę Wam resztę moich urodzinowych prezentów. Pewnie pomyślicie, że taka chwalipięta ze mnie, ale przecież muszę Wam pokazać prezenty od mojej Weroniczki i pozostałych gości :))

 Obrazek wykonany przez Weronikę na płótnie pastelami

 Ważka i klucz wiolinowy z gumeczek też wykonany jej łapkami

 Śliczna karteczka od bratowej i brata, niestety nie znam autorki, a szkoda :)

I filiżanki od koleżanki - na kawusię przy robótkach :-)

To już koniec chwalenia, obiecuję, że od dzisiaj będą tylko robótki, tylko muszę wreszcie coś skończyć, np. Renulkową serwetkę :-)

Życzę słonecznego weekendu

środa, 27 maja 2015

"50"

No i zakończył się gorący okres w naszym życiu, a maj pod tym względem był wyjątkowy: 03.05 pierwsza rocznica śmierci taty, 09.05 urodziny bratanka Piotrusia, 16.05 ślub syna, 24.05 moje okrąglutkie urodziny, no i oczywiście 26.05  nasze święto :) Widzicie więc, że ostatnio trochę się u mnie działo. Teraz mogę już wyhamować. Mam nadzieję, że teraz będę miała więcej czasu na robótki i powrót do moich "ufoków".
Mimo że urodziny wyjątkowe, to po tak wielkim wydarzeniu jak wesele, odpuściłam sobie wielkie przyjęcie - na razie. Pod koniec roku, mojego męża też dopadnie 50, więc może zrobimy wspólną imprezę. Oczywiście przyszła Aga z mężem i Mati  z żoną (kurcze, jak to brzmi - moje dzieci mają męża i żonę - chyba stara już jestem, chociaż wcale tego nie czuję), brat z rodziną i koleżanka Danusia z mężem. Była więc okazja żeby wypróbować dwa nowe przepisy na sałatki, które znalazłam tutaj. Zrobiłam je bo znudziły mi się już moje sprawdzone sałatki i szukałam czegoś nowego, a że wyglądały bardzo efektownie to postanowiłam je wypróbować, a w moim wykonaniu wyglądały tak

 sałatka na krakersach (z rybą)

sałatka słonecznik (z kurczakiem gotowanym)

Obydwie smaczne, ale jeśli jeszcze do nich wrócę to troszkę je zmodyfikuję po mojemu, tzn. zrobię je bardziej pikantne, bo takie lubię. Pierwszy raz starałam się zrobić je dokładnie wg oryginalnego przepisu.

Muszę się też pochwalić prezentami. Od dzieci dostaliśmy wspólnie z mężem takie cudo.
Myszka i słodkości które się nie załapały na sesję, to na dzień mamy :)


i taką ma słodką tapetę :-) Coś Wam to przypomina? :-D

Niestety pozostałych prezentów Wam nie pokażę, bo i w starym, i w nowym aparacie jednocześnie, rozładowały się baterie, a chciałam wam zaprezentować jaki śliczny obraz na płótnie namalowała dla mnie moja bratanica Weroniczka, ale przy najbliższej okazji to naprawię.

Pozdrawiam

wtorek, 19 maja 2015

Wielki dzień już za nami...

Przed chwilą udało mi się nadrobić zaległości w czytaniu Waszych blogów. Działo się u Was mnóstwo fajnych rzeczy, a ja nie miałam czasu oglądać, ani komentować Waszych prac, ale na swoje usprawiedliwienie mam jeden bardzo ważny dla mnie powód - otóż w sobotę 16 maja odbył się ślub mojego syna :-)
Wszystko udało się tak jak sobie młodzi zaplanowali i nawet pogodę mieli świetną. Trochę było załatwiania i gonitwy, ale rozłożyliśmy wszystkie obowiązki po równo na obydwie rodziny i myślę, że wyszło super (przynajmniej takie odnieśliśmy wrażenie po komentarzach gości :-)
Kilka postów wcześniej pisałam, że zrobiłam kolię dla synowej (jak Bernadka się zgodzi, to pokarzę zdjęcia na ludziu)  i dodatki do sukienki dla jej mamy (KLIK-to te brązowe), a na siebie ciągle nie miałam pomysłu, ani czasu, ale kiedy kupiłam wreszcie sukienkę, torebkę i buty, to i pozostałe dodatki udało mi się wymyślić, tyle że na ich realizację miałam już niewiele czasu i gdybym robiła je teraz, tak na spokojnie, to pewnie niektóre fragmenty bym spruła i zrobiła na nowo. Zaprojektowałam sobie naszyjnik sutaszowo - beadingowy i do tego malutkie kolczyki z kryształków rivoli Swarovskiego. Wybaczcie że się tak rozgadałam, ale dawno mnie tutaj nie było. Może lepiej jak pokażę zdjęcia (ale uprzedzam, że zdjęć też jest dużo bo testowałam nowy aparat)

 Naszyjnik powstał z połączenia sutaszu PEGA i sutaszu chińskiego. 
Wniosek: Prace wykonane ze sznureczków PEGA są delikatniejsze, ale trudniej się z nimi pracuje, bo są bardziej śliskie. Sutasz chiński jest grubszy i bardziej mięsisty, przez to może mniej efektowny, ale paca jest bardziej stabilna)

Trochę szczegółów





pozostałe materiały: koraliki TOHO 15/0, 11/0, 8/0, rivoli Swarovskiego 12 i 8 mm, szlifowana łezka Swarovskiego, taśma cyrkoniowa PRECIOSA i koraliki FP w dwóch wielkościach i jeszcze kilka drobiazgów wykończeniowych.

Do tego malutkie kolczyki z oplecionych rivoli 8mm

Na koniec cały komplet



Ciekawe czy Was nie zamęczyłam i czy ktoś dotrwał do tego miejsca :))
Jeśli tak to pozdrawiam i obiecuję, że następny post będzie krótszy
 :)